2014/07/30

Rozdział 5.

Od autorki: Jeeeeezu tak bardzo was przepraszam za moją nie obecność. Byłam w sanatorium przez miesiąc. Bez internetu i wgl. Po drugie też chciałam was przeprosić za to co wam tu wstawiłam. Jest do DUPY, za przeproszeniem. Straciłam wenę. Nie umiem już pisać. ( czy ja kiedykolwiek umiałam?! ) Chciałam zrobić taki konkurs, byście mi bardzo pomogli. Jak wyobrażacie sobie dalszą historie Harre`go i Julii. Napiszcie rozdział, opowiadanie od końce. Nie ważne może być to nawet w 3- zdaniach. :) Nagroda jeszcze do ustalenia. :)



_______________________________________



Zatrzymaliśmy się przed wielkim kościołem. Nie jestem osobą wierzącą, a jednak tu się znalazłam. Może Bóg gdzieś tam jest... Ale na pewno nie przy mnie, na pewno nie przy nas. Jeśli każdy ma swój los zaplanowany od samego poczęcia. To ja na pewno byłam na straconej pozycji od samego początku. Czy kiedykolwiek było dobrze w moim życiu, czy kiedykolwiek było dobrze w życiu moich bliskich. Usłyszałam głośne bicie dzwonów. Który wybudził mnie ze stanu w którym się znalazłam. Setki ludzi, którzy stracili w tej walce swoich bliskich. Tysiące słów, których nie da się usłyszeć. Miliony emocji, które da się odczuć. 
- Msza się już zaczęła. Ja pójdę zaparkować samochód, a ty poszukaj swojej zguby. - uśmiechnął się lekko blondyn
- Dziękuję, dziękuje Ci za wszystko. - wypowiadając te słowa zwinnie wysiadłam z drogiego samochodu. 
Obserwowałam jeszcze przez chwilę auto, które znikło przy najbliższym zakręcie, po czym odważyłam się obrócić i stawić czoła swojemu największemu lęku. 
Kościół był jeszcze większy, schody jeszcze dłuższe, ale ludzi jeszcze więcej. Ostrożnie zaczęłam wchodzić po kamiennych schodach, by dotrzeć do wielkich drzwi. Gdy byłam już w środku, z zachwytu wstrzymałam oddech. Piękne zdobienia, rzeźby. Wszystko utrzymane w stonowanych kolorach. Dobra Julii dość tego zachwycania się masz jeden jasny cel. - ZNALEŹĆ TĄ CHOLERNĄ KSIĘGĘ - Do dzieła. Tylko kurwa, gdzie ona jest. 
- Przepraszam - zwróciłam się do starszej kobiety, która co chwilę ocierała swoje oczy, czarną chustką - gdzie znajdę pewną księg...
- Za tamtymi drzwiami - wskazała, po czym nie zbyt miło opuściła mnie.
Cholera. Serce biło mi tysiąc razy mocniej, a w ustach zaś czułam, kurde nic czułam.
Moje nogi same poderwały się do szybkiego marszu, we wskazane miejsce, lecz przed samym w głębieniem się w tajemniczy pokój, pomodliłam się do kogoś kto jest tam u góry. 
Moje oczy się zaszkliły, pełno trumien. A w jednej z nich może być on...
Powoli zaczęłam czytać nazwiska, które są na każdej osobno wyrzeźbione. - Nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE...! - Nie dam rady dalej. Tak cholernie boję się że go straciłam. 
Do moich uszu doszedł znajomy głos. To on, słyszę go. TO HARRY ! 
Rzuciłam się w bieg za tak dobrze mi znanym głos. Lecz po chwili się zatrzymałam i schowałam za wielką kolumną. Z oczu zaczęły mi wypływać potok łez, a serce automatycznie mi stanęło. Tak to był Harry, który z tajemniczą młodą ciężarną kobietą się przytulał. O co tu kurwa chodzi ?!

2014/07/07

Rozdział 4.

Leniwie zepchnęłam pościel ze swojego ciała, która dawała mi ciepło. Powoli postawiłam bose stopy na zimnych panelach by po chwili ruszyć do drzwi. Gdy byłam w przedpokoju, zabrałam jeszcze bluzę Luka, którą kiedyś zostawił u mnie. Zerknęłam jeszcze przelotnie do lustra, które wisiało koło wieszaków i mój wygląd zaskoczył mnie pozytywnie, nigdy nie wyglądałam tak dobrze po nieprzespanej nocy. Od kluczyłam drzwi, a w nich zawitał mnie promienistym uśmiechem listonosz.
- Dzień dobry - powiedział entuzjastycznie i zaczął szperać w swojej dużej czarnej torbie. Gdy znalazł sześć białych kopert znów spojrzał na mnie
- Dziękuje - podał mi koperty. Szybko przejrzałam je, po czym znalazłam to co zawsze. List od Steva z więzienia...
- Przepraszam ... - zwróciłam się do starszego mężczyzny 
- Niech zgadnę. To odesłać ? - wskazał na konkretną kopertę. Pokiwałam twierdząco głową i wymusiłam wdzięczny uśmiech
Gdy mężczyzna zabrał kopertę, zamknęłam za sobą drzwi, a resztę kopert rzuciłam w głąb mieszkania. Zjechałam po drewnianej powierzchni drzwi, chwytając się mocno za włosy. Wiem że go to rani, że każdy jego list odsyłam, ale nie chcę wracać do tego czego już nie ma. Do tamtego życia. Z drugiej strony, robię to cały czas. Powracając do Harre`go. Nie mogę już powstrzymać swoich emocji. Wybuchnęłam głośnym płaczem. Moje wnętrze jest wypełnione wściekłością. Ruszyłam do sypialni by spod poduszki wyciągnąć nasze ostatnie wspólne zdjęcie. Wzięłam ją w trzęsącą się dłoń i ruszyłam biegiem do kuchni, gdzie odpaliłam jeden z czterech palników na piecu. Spojrzałam na zdjęcie lekko głaszcząc jego policzek, jeśli mam zapomnieć o moim bracie, jedynej mi rodziny to o nim też... po chwili wzięłam fotografie i przyłożyłam do ognia. Zanim się obejrzałam ja już byłam w prochu, teraz ogień dochodził do twarzy Styles`a. Nie mogłam, nie dałam rady... stchórzyłam. Szybko zaczęłam gasić w panice ogień.. 
- Nie mogę.. nie mogę.... - klęknęłam, przyłożyłam połowę zdjęcia do serca i zaczęłam szlochać, powtarzając ciągle te słowa..

Wtorek.

Bałam się każdej sekundy do zbliżającego się pogrzebu. Włosy zostawiłam rozpuszczone, na siebie włożyłam czarną koronkową sukienkę. Na twarz zaś nałożyłam lekki krem BB i wy tuszowałam rzęsy. Nic, więcej...
Do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka, zabrałam jeszcze torebkę i płaszcz. 
Otworzyłam drzwi i zamarłam. 
- Cześć - powiedział niepewnie, drapiąc się po szyi. Wyglądał oszałamiająco, niby prosty czarny garnitury no ale .. WOW.
Jego zielone oczy mierzyły mnie od dołu do góry, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech
- Hej, idziemy ? - odezwałam się po chwili, trochę mnie to krępowało i czułam się nie swojo jak przygryzł wargę
- T-tak, jasne - przepuścił mnie przodem jak dżentelmen. Uśmiechnęłam się by dodać mu pewności siebie, a może sobie?
- Pięknie wyglądasz - chwycił mnie w pasie, a mi się to nawet spodobało ?  NIE, NIE, NIE. O czym ja do kurwy-nędzy myślę, właśnie za chwilę mam ujrzeć Styles`a w trumnie...
- Przepraszam - wziął swoją rękę z moich pleców
- Nic nie szkodzi...
Wyszliśmy z kamienicy, a moim oczom ukazał się sportowy samochód.
- Niezły ! - pochwaliłam samochód ubogo, lecz nic więcej nie mogłam wydusić z siebie
- Taaak. Ten samochód zapiera dech. Otworzył mi drzwi, po czym zamknął jak siedziałam na niesamowitym fotelu. Zanim się obejrzałam byliśmy już w drodzę

wyjaśnienia :-)

przepraszam za wszelkie bledy w tym poscie ale pisze na mega okropnym tablecie ktory sie scina. przepraszam ze mnie nie ma tu i wszedzie ale jestem w sanatorium w kolobrzegu i nie ma neta ... jak tylko wroce dodam od razu rozdziały kocham was dziubki. wasza rory :*

2014/06/09

Zwiastun do III sezonu

Zrobiłam zwiastun, mniej więcej opisujący ten sezon. Są tu zawarte między innymi ważne, ale nie najważniejsze fakty. 

To co zostawiłam do rozdziałów to naprawdę się nie spodziewacie <3 

Co o tym sądzicie?
Może być?


2014/06/07

Rozdział 3.

Gdy chciałam wykrztusić z siebie pytanie o Harre`go przez kotarę wszedł ochroniarz, który poprosił mnie na słówko. Wypuściłam głośno powietrze i ze sztucznym uśmiechem przeprosiłam na chwilę.
- Olivia nie da rady zatańczyć. Jesteś ostatnią deską ratunku. - powiedział oschle 
- Nie mam zamiaru tańczyć. To zdarzyło mi się raz i to był zarazem ostatni taniec w tym klubie. - odpowiedziałam od razu bez zastanowienia
- Szef płaci. - postawił jasny argument
- Ale to nie dla mnie. Ja tu pracuję jako barmanka, a nie tancerka. - zmarszczyłam brwi, gdy mocno chwycił mnie za ramię i szarpnął
- Wrócisz tam i z uśmiechem powiesz że musisz już iść. - szepnął mi wściekle do ucha i po chwili pchnął mnie przez kotarę, jebana ciota. Mogę rękę uciąć że jest nowy. 
- Coś się stało ? - Eliot naglę stanął zaniepokojony na równe nogi 
- Mm.. Muszę już wracać potrzebują mnie, mamy mały problem na pokładzie, a to nie dopuszczalne.. - zachichotałam. 
- Miło było mi Cię tu gościć. - wyciągnął ku mnie rękę
- Powiedz mi czy znasz pewnego chłopaka o imieniu Harry Styles? - musiałam, po prostu musiałam się o niego zapytać. Umarłabym gdybym ominęła taką okazję odnalezienia tego chłopaka.
- Hmm... Mieliśmy jakiegoś Harre`go ale nie jestem pewny. We wtorek jest pogrzeb wszystkich, którzy zginęli. Każdy, który przeżył będzie tam. Może przyjdziesz? - zagryzłam mocno wargę by się za chwilę nie rozryczeć. Nie wiem czy że szczęścia, czy z smutku.
- Jasne, podasz mi adres? - zapytałam nieśmiało
- Może przyjadę po ciebie.. Będzie lepiej - zaproponował znienacka
- Dobrze. - po chwili podałam mu adres i numer telefonu, w razie czegoś. 
- Przepraszam że przerywam - zza kotary wychylił się już inny ochroniarz, bardziej mi znany - Julii potrzebujemy Cię. - pomachałam jeszcze raz, za nim wyszłam z ich przedziału. 
- Co się do cholery tu dzieje ? - zapytałam już jak byliśmy prawię na dole.
- Szef wpadł w furie gdy dowiedział się że Olivia źle się czuję. No wiesz, brakuje tancerek, a klub jest coraz bardziej pełen. Nie możemy zakończyć bez finału, to już tradycja.
- To niech sam zatańczy. - prychnęłam, na co usłyszałam śmiech dwóch ochroniarzy, którzy wypuścili nas ze strefy VIP.
- Wątpię że będzie wyglądał tak seksownie w tych kostiumach jak ty. - puścił mi oczko.
- Gówno mnie to obchodzi. Ostatni raz zatańczę w tej dziurze. 
- Nie nazwał bym to dziurą, za bardzo jest ten klub popularny i luksusowy. - przedarliśmy się przez tłum spoconych ludzi, którzy energicznie poruszali się do znanych remiksów. Nie wierze że się zgodziłam zatańczyć. No dobra, nie zgodziłam, zostałam zmuszona. Nie żeby bym bała się tańczyć, czy nie umiała. Lecz bardziej sens w tym że mam finałowy taniec. Taniec na który wszyscy czekają albo może starcie.
- No nareszcie. - podeszła do nas zniecierpliwiona stylistka, trzymając w rękach krótkie wytarte spodenki, które na pewno odkryją moje pośladki i czarny stanik ze stroju kąpielowego.
Przebrana w skąpe spodnie poszłam na makijaż. Oczywiście, czarne oczy i czerwone usta. Włosy zakręcone na lokówce i dodano parę zmywalnych czerwonych pasemek. Wyglądałam ładnie ale dziwnie. Bardziej kusząco. Kiedy byłam gotowa wyszłam jeszcze zapalić tylnym wyjściem. Musiałam. Wyciągnęłam ze spodenek jednego pomiętego papierosa i zapalniczkę. Mocno się zaciągnęłam, gdy udało mi się go zapalić. Strasznie mi się ręce trzęsą. Raz zatańczyłam tam ale bardziej w grupie i skończyło się to tak że przez cały tydzień nie mogłam się odpędzić od napaleńców. 
Metalowe drzwi się otworzyły, a za nich wyszła jedna z dziewczyn, która również tańczy. 
- Heej. Nie jest Ci zimno? - potarła swoje odkryte ramiona
- Nie, raczej nie. Ten chłód jest bardzo pobudzający. - uśmiechnęłam się do niej
- Stresujesz się ? - spytała, a może stwierdziła
- Tak, to mój drugi raz, nie powinnam tańczyć w finale. 
- Powinnaś jesteś najlepsza. Tańczysz gdzieś? - zapytała czerwonowłosa piękność
- Nie i nie. - dziewczyna zmarszczyła brwi - nie jestem najlepsza i nigdzie nie tańczę.
- Nie myślałaś o tym by do nas dołączyć, no wiesz. Więcej zarobisz.
- Nie myślałam o tym, nawet nie przemknęło mi to przez głowę. To była by ostatnia rzecz którą bym zrobiła by przeżyć, a nawet wolałabym umrzeć. - wyrzuciłam z siebie.
- No cóż szkoda że źle myślisz o tym co robimy. Chodźmy już. -zagasiłam papierosa i weszłam do gorącego pomieszczenia za sceną. 
Wiedziałam dobrze co mam zrobić. Między innymi wejść tam podniecić panów i wygrać bitwę taneczną z jakąś lalką barbie lub kenem. Słyszałam że ludzie zaczęli gromadzić się na boki mocno dopingując. W pewnej chwili usłyszałam:
- GOTOWI NA WIELKI FINAŁ SOLOWY ? - z wszystkich głośników rozszedł się obleśny głos mojego szefa, a potem wielkie owacje, krzyki.
- DZIŚ NASZEJ OLIVI NIE BĘDZIE WIĘC PANIE I PANOWIE PRZYKRO MI NIE MOŻECIE SIĘ PONOWNIE ZETRZEĆ Z MISTRZEM. LECZ MAMY DLA WAS NASZĄ MISTRZYNIE MISTRZYŃ. TAŃCZYŁA RAZ. ZOSTAŁA POKOCHANA PRZEZ TŁUMY JEŚLI JĄ WIDZIELIŚCIE JAK WYGRAŁA Z OLIVIĄ TO GRATULACJE, A CI CO ZOBACZĄ JĄ W AKCJI PO RAZ PIERWSZY TO NAPRAWDĘ MACIE SZCZĘŚCIE BO MOŻLIWE ŻE NIGDY WIĘCEJ JEJ NIE ZOBACZYCIE NA RINGU. PRZEDSTAWIAM NASZĄ BARMANKĘ JULII!!! - wielkie brawa, głośne krzyki, gwizdy. 
Weszłam pomału na ring, bacznie obserwując tłumy, którzy mnie otaczają. Pomachałam, wymusiłam sztuczny uśmiech i stanęłam na środku rozciągając się. 
- JEST KTOŚ CHĘTNY ? NO DALEJ ! -  tłum ucichł, nikt nie wyszedł na ring nikt nie chce ze mną się zatrzeć. Ale nagle jedna czarnowłosa podniosła rękę do góry wchodząc z pewnym uśmiechem na ring.
- OOO! JAK CI NA IMIĘ KSIĘŻNICZKO ? 
- SARA.
- DOBRA JEŚLI BĘDZIECIE GOTOWE DAJCIE ZNAĆ. - obydwie pokiwałyśmy po chwili głową że to jest ta chwila.
- JULII RESZKA CZY ORZEŁ ? 
- ORZEŁ. - szef podrzucił monetę do góry, a ja odruchowo spojrzałam w okno loży #1. Patrzyli na mnie. Obserwowali każdy mój róg, Eliot poniósł mój specjał do góry i pokiwała głową. Moje rozmyślenia przerwał głos.
- ORZEŁ! ZACZYNASZ! - Muzyka z głośników wystartowała, a ja rozpoczęłam show, które jest niebezpieczną grą. 





~*~

Leżałam w łóżku, przykryta po samą szyje pierzyną. Nienawidzę wszystkich głupich chwil, które poświęcam na tęsknieniu za nim. Nienawidzę siebie że usnęłam, że pozwoliłam mu odejść. Jest piąta rano, a ja znów rozżalam się nad sobą. W całym mieszkaniu jest niesamowita cisza. Zawsze była, ale nigdy aż taka. Zamknęłam oczy, a po chwili ogarnęła mnie ciemność. Zaczęłam śnić, znów o nim.

Widzę go idzie w moją stronę z tym niebiańskim uśmiechem na twarzy, był szczęśliwy jak nigdy. Ja również śmieje się, lecz po  policzkach płyną mi łzy. 
- Nie płacz, maleńka - przytulił mnie, a jeszcze bardziej się rozpłakałam że go czuję, znów.
- Po prostu mi Ciebie brakuje. Sama nie daje rady. Tęsknie za tobą. - wyznałam całą prawdę.
- Nawet nie wiesz jak życie bez ciebie boli. Nie pakuj się w kłopoty. - zaczął oddalać się ode mnie, a ja poczułam się jakby znów skazywał mnie na śmierć.
- Nie, nie... proszę nie odchodź znów. Błagam.. - upadłam na kolana dławiąc się łzami
- Musze iść samotnie przez życie... - jego słowa mnie bardzo zabolały.
- Pójdziesz, ale nie wrócisz, ja to wiem! -krzyknęłam w jego stronę. Nie odezwał się już odszedł. Rozpłynął się...


Mój sen przerwał brzęk domofonu, spojrzałam na ekran komórki, który wskazywał godzinę czternastą...












__________________________________________________

Jeśli czegoś nie rozumiecie, pytajcie w komentarzach :)
Na wszystkie pytania odpowiem :)
Jak wrażenia? 
Podobało się? 
Bo ja znów mam odczucie że jest do dupy ... :C

2014/05/28

Rozdział 2.

Przecieram oczy, po czym spoglądam na budzik, który wskazuje osiemnastą dwadzieścia cztery. Czuje że straszna susza mną zawładnęła, a głowa pulsuje od bólu. Gratulacje Julii, tak się doprawiłaś że nic nie pamiętasz, masz strasznego kaca, a w dodatku za półtorej godziny zaczyna się twoja zmiana.- karci mnie moja podświadomość, która jest bardzo upierdliwa.
Leże jeszcze w ciepłym łóżku patrząc nieobecnym wzrokiem w okno, które jest na przeciwko. Brak rolet ma swoje plusy jak i minusy. Kocham wyglądać przez to okno, ponieważ czuję się jakby czas stanął, a ja mogę być obserwatorem pobocznym. Nie gram żadnej roli w komedii pod tytułem " Świat & Życie ".
Po chwili już nie mogę wytrzymać i biegnę w kierunku kuchni, po coś co mnie nawodni, a przede wszystkim uśmieli mój ból głowy. Kuchnia do której wbiegam jest brązowo-beżowa, białe szafki, piec, umywalka i stół z trzema stołkami to wyposażenie mojej " bogatej " kuchni. Otwieram lodówkę, ale widzę tylko spleśniałego pomidora, dwie marchewki i starą pizze, aaaa...  i jak mogłam zapomnieć o światełku. Dobra, muszę wybrać się na porządne zakupy. Podchodzę do umywalki, w której stoją dwa kubki. Biorę jeden i dokładnie myje, a później nalewam sobie zimnej kranówki. Kiedy w błyskawicznym tępię wypijam cały, nalewam sobie ponownie tylko tym razem kładę na stole i wyciągam trzy tabletki na kaca. Łykam je bez problemu. Zabieram swoją wodę do pokoju z powrotem, muszę porozmawiać z Lukiem. W mojej głowie są tylko przebłyski, a w dodatku dość nie wyraźne. Poszukuje komórkę, która znajduję się tam gdzie nigdy bym jej nawet po pijaku nie dała. Czyli ładnie położona na stoliczku koło łóżka. Mój telefon zawszę gdzieś się wala albo jest gdzieś zagubiony w moim posłaniu. Wykręcam numer przyjaciela, lecz na samym początku wita mnie poczta głosowa. Ciężko wzdycham, będę musiała potem spróbować. Idę do niewielkiego salonu by włączy radio na mojej ulubionej stacji. Po czym kieruję się do łazienki, niebiesko-białej łazienki. Muszę się odświeżyć, ponieważ niezbyt atrakcyjnie pachnie. Na początku biorę swoją "szopę" i spinam w niedbałego koka. W tanecznych ruchach ściągam koszulkę Harre`go i resztę swojego ubioru, czyli moje damskie bokserki. Nie mam pojęcia również w jak się ubrałam, kurczę nic nie pamiętam, a to mnie najbardziej irytuje. Stoję przed prysznicem.. ciepła czy zimna? Próbuje dokonać wyboru. Ciepły da mi rozluźnienie, a zimny mnie obudzi. Wchodzę pod i szybkim ruchem odkręcam kurek z zimną.
 - O KURNA! - zaczynam piszczeć przez temperaturę wody. Po dłuższej chwili się przyzwyczajam i zaczynam myć swoim ulubionym żelem pod prysznic, ciało. Piękny zapach wanilii roznosi się po łazience. Zaczynam fałszować do mojej ulubionej piosenki, która wydobywa się z radia. Co drugie zdanie się mylę przez co śmieje się w niebo głosy. Teraz nalewam sobie owocowy szampon na rękę i wmasowuje sobie we swoje długie brązowe oczy.
Nagle czuje czyjąś dłoń, która jeździ wzdłuż mojego ciała, jego dłoń... Wstrzymuje oddech, a buteleczka z szamponem mi wypada, robiąc nie dłuży hałas. Powoli odwracam się, chcę spojrzeć w jego zielone oczy. Ale moje serce się zatrzymuje gdy... nikogo nie ma. Zaczynam świrować. Chyba naprawdę będę musiała się zgłosić do psychiatry. Czy moja głowa tak bardzo chcę go z powrotem że sama sobie wytwarza jego dotyk, obraz?
Szybko spłukuje z siebie pianę, a potem drżącą ręką biorę biały ręcznik. Owijam swoje ciało puchatą tkaniną i wychodzę. Jest mi zimno i dziwnie dobrze. 
Podchodzę do lustra, na sam widok chcę się zapaść pod ziemie. Sine cienie pod oczami, parę siniaków na szyi. Moje oczy się rozszerzają do nienaturalnych rozmiarów. - Co jest kurwa ?! - przejeżdżam po dwóch śladach na mojej skórze. Muszę naprawdę spotkać się z Lukiem. 

Godzina później...


Ubieram swoje czarne buty z ćwiekami, a na ramiona zarzucam skórzaną kurtkę. Całość prezentuje się tak: 
I tak stoję za barem, a szef nie oczekuje od nas żadnych fartuszków. Ważne by dobrze lać drinki. Tak, moja praca to ciągłe imprezy. Można tak ująć. Przed wyjściem jeszcze raz próbuje dodzwonić się do tego głupka. Ale oczywiście, zaś ten irytujący głosik w słuchawce mnie wita. Gaszę wszystkie światła i wychodzę. Na klatce schodowej panuj ciemność. Przyzwyczaiłam się już, nie boję się. Nie potrzebuje włączać światła by zamknąć dokładnie drzwi na trzy spusty. Nie mam czasu pukać już do mojego sąsiada, pewnie śpi zalany w trupa.
Klub w którym pracuje nie znajduje się daleko od mojej kamienicy, więc chodzę na nogach. Przechodzę przez most, który jest bardzo ruchliwy i przez mały park, na skróty. Już widzę neonowy napis " LIFE NIGHT ", przechodzę przez ulicę. Dwumetrowy, napakowany ochroniarz z złowrogą miną i trochę niższy ale również z mocno wyrzeźbioną sylwetką stoją koło drzwi wejściowych. 
Omijam bardzo długą kolejkę, na co spotykam się z niezadowoleniem. 
- Paul i Claiton, dobrze was widzieć - uśmiecham się pogodnie na przywitanie
- Julii - Claiton otwiera ramiona by zaraz mogła w nie wpaść - nie było Cię wczoraj - stwierdza.
- Daj spokój stary, od dwóch lat nie miała ani jednego dnia wolnego - odzywa się tym razem Paul, również mnie przytulając, a raczej unosząc nad ziemią. Zaś słyszę jęki i przekleństwa z kolejki, ale ich to mało co obchodzi. 
- Wczoraj to ja imprezowałam, opijałam swoją dwudziestkę - śmieje się, Claiton prosi mnie na bok, posłusznie idę za przyjacielem. Mam jeszcze czas do rozpoczęcia się zmiany.
- Hmm... Julii tak sobie myślałem że może masz ochotę na kolacje ? - od początku pytania się jąka, ale gdy kończy je wymawiać kopara mi opada.
- Emm... Clation. Bardzo chętnie ale teraz nie mam czasu, innym razem. - kłamię i posyłam mu przepraszający uśmiech.
- No dobrze, ale pamiętaj o mnie. - mruga do mnie na co chichocze. Kiedy kieruje się do szklanych drzwi, Paul mnie uprzedza i otwiera je przede mną. 
- Dzięki - obdarował mnie swoim uśmiechem. 

Oczywiście pierwsze co mi się rzuciło w oczy to hol prowadzący do małej sali z DJ`em, łazienek, do loży normalnych jak i dla VIP`ów i największej sali z barem. Po drodze chłopcy z ekipy ochroniarskiej mnie przywitali przyjaźnie, a panie które tańczą posyłały zabójcze spojrzenia. Byłam jedną kobietą, która pracowała w barze, resztę pań zajmowały się tańcem, flirtowaniem i może kelnerowaniem. Do sali VIP mogły wejść tylko wybrane dziewczyny przez naszych gości. Po drodze wstąpiłam do szatni, wyglądałam jak normalna "imprezowiczka" , a nie do pracy. 
- Witaj Julii - usłyszałam przyjazny głos.
- No cześć Bruno, weźmiesz moje rzeczy, bo ostatnio za barem chyba nie jest zbyt bezpiecznie. 
- Oczywiście, dla naszej księżniczki wszystko. 
- Bruno. - upomniałam bruneta o niebieskich oczach. 
Podałam mu torebkę i kurtkę za gorąco na nią. Od razu wyłączyłam jeszcze telefon by nie wydzwaniał tu. Kiedy zabrał ode mnie rzeczy, spojrzałam na zegar nad wieszakami. Za dwie minuty zaczynam zmianę. Pomachałam przyjacielowi i ruszyłam do baru.
Stał tam już Tymon z Olivią. Jedyna dziewczyna z którą się przyjaźnie. 
- Ooo Julia. - Pomachał mój afro-amerykański przyjaciel z czekoladową skórą.
- No cześć, co się stało ? - Olivia siedziała ze spuszczoną głową i szlocha. 
- Nic, po prostu źle się czuję... - odezwała się blondynka, zachrypniętym od płaczu głosem.
- Na pewno ? - spytałam zmartwiona
- Tak, muszę iść.. - wstała i chwiejnym krokiem poszła za scenę.

Stanęłam za barem, który był bardzo długi. Dziś jest sobota, będzie pewnie duży ruch, a przez to że zwolnili jednego barmana, a drugi się rozchorował. Byliśmy zdani na pastwę losu. W naszą stronę zaczął iść wysoki, chudy w garniturze mężczyzna po trzydziestce. 
- Szefie ? - Tymon odezwał się pierwszy, prawie stając na baczność.
- Dziś macie być perfekcyjni, mamy ważnych gości.  - odezwał poważnym, niskim głosem.
- Tak jest! - znów Tymon, jest świetnym gościem, lecz strasznie się podlizuje.
- Juliia ?
- Tak, tak.. -powiedziałam znudzonym tonem.

Odszedł, a w klubie zaczęło się gromadzić duża grupa imprezowiczów. Strasznie mi się dłużyło, monotonność. Czyli:
Zamówienie;
Zaloty;
kosz;
odejście od baru;

Nic specjalnego. Po około dwóch godzinach podszedł do nas ochroniarz z sali VIP.
- Tak? - odezwałam się, gdy zamiast do wolnego Tymona czekał na mnie, aż skończę wydawać zamówienie.
- Stolik VIP#1 prosi o butelkę dobrego szampana i twój specjał. DrinkJULLS. 
- Dobrze, która kelnerka? - spytałam się gdyż nie wiedziałam kogo wysłać z zamówieniem, a tam na górze wybierają alkohol i dziewczyne. 
- Ty. - moje oczy wyszły z orbit po tych słowach. Byłam w loży dla VIP`ów ale nigdy w #1.
Tacka z chłodzonym szampanem i moim drinkiem była już gotowa, tylko czekała na zaniesienie. Wzięłam ją w jedną rękę i postawiając krok za krokiem byłam przed wejściem. Ochroniarz, który składał u mnie zamówienie od razu mnie wpuścił. Szłam po kolorowych schodkach, uważnie się wpatrując by zamówienie dotarło w całości.
Poszłam na sam koniec do miejsca #1, które kryło się za kotarą, a cały widok na sale dużą miał zza wielkiego okno-ściany. 

W sali siedziało dwóch mężczyzn.



Obydwaj blondyni, jeden wyglądał bardziej przyjaźnie, a drugi bardzo tajemniczo. 
Położyłam tacę na szklanym stoliku.
- Dziękujemy. - odezwał się ten "dobry", w odpowiedzi posłałam mu promienny uśmiech. Miałam już wychodzić lecz ten w kącie chwycił mnie za rękę. 
- Zostań. - patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami, od razu zaczęłam go porównywać do Harre`go. Skinęłam głową potwierdzająco. 
Wiedziałam że bym dostała mega opiernicz za nie dobre traktowanie klientów. 
- Jak masz na imię ? 
- Julii.
- Ja jestem Eliot, a ten w kącie to Zack. Wybacz mu dopiero wróciliśmy z misji samobójczej. A dziś opijamy, za tych którzy nie wrócili. - moje oczy zaszły łzami. Może znają Harre`go. Może wrócił razem z nimi, a może jest w tym klubie. 



__________________________________________________________
Hej. :)
Kolejny rozdział. Jest tu wiele nowych osób, ale nie są to ważne osoby. Ci którzy może będą w dalszych częściach, ale pobocznie to dałam gif`y.



Proszę o komentarze i rozsyłajcie, polecajcie: Heart On Fire :)


/ Rory♥

Rozdział 1.



Usiadłam na białym parapecie. To moje ulubione miejsce, miejsce do obserwacji albo wyczekiwania jak kto woli. Spoglądałam codziennie przez okno. Nigdy nie traciłam nadziei. 

- Wróci. Musi. - szepnęłam do siebie, niemal się nie rozklejając.
Chyba za bardzo pragnę aby go zobaczyć, bo będąc w zupełnie innym mieście widzę wszędzie jego sobowtóry.
Siedzę samotnie w mieszkaniu, patrząc pustym wzrokiem w okno, zza którym skrywa się ciemna noc.
 Moim marzeniem od dwóch samotnych lat jest zobaczenie tych samych hipnotyzujących zielonych oczu i poczucie jego miękkich malinowych ust. Nic więcej. To był by w tym momencie najcudowniejszy prezent na świecie. Niestety to złudne marzenie.
Odwróciłam swoje smutne oczy na komórkę, z której wydobywała się "nasza" ulubiona piosenka.  Niezgrabnie zeszłam z parapetu, po czym powędrowałam po telefon odbierając.
- Hmm.. ? - mruknęłam w słuchawkę.
- Jeśli nie będziesz gotowa za siedem minut to Ci nogi z tej zgrabnej pupy powyrywam - zaśmiała się Luke.
- Co.. - o kurczę, zapomniałam że byłam z nim dziś umówiona, na wyjście z okazji moich urodzin. Namawiał mnie chyba miesiąc wcześniej. Głupia.
- Julii, chyba sobie żartujesz. Idziemy pierw do kina, potem do klubu. Dziś wyjdziemy trzeźwi, a wrócimy najebani! - krzyknął w słuchawkę, cały Luk... Tylko zabawa mu w głowie. Ale i tak go kocham. Kocham jak brata. Przez ostatnie dwa lata był przy mnie... 

"Retrospekcja"

- Uhm... Jakiś problem? - spytała z wyraźnie zaznaczającym się amerykańskim akcentem.


- Ja, chciałem... Pożyczyć cukier - wydukał, przeczesując palcami włosy.


- Jasne... - Jego tajemnicza sąsiadka zaprosiła go gestem dłoni do mieszkania, a sama zniknęła w głębi kuchni.


Rozejrzał się po mieszkaniu, które było lustrzanym odbiciem jego własnego i nie dostrzegł żadnych zmian. Jakby dziewczyna nie przeprowadziła się na stałe, a miała tu zabawić tylko chwilę. Na ścianach nie wisiały żadne zdjęcia, na szafce znajdował się tylko zeszyt z wysypującymi się z niego kartkami, a jedynym śladem użytkowania mieszkania były puste pudełka po chińszczyźnie i porozrzucane kobiece ubrania. Jej wzrok mroził krew w żyłach i wtedy zrozumiał, że coś było nie w porządku.


Wcisnął ręce do tylnych kieszeni spodni i poczuł się niekomfortowo.


- Wydaje mi się, że musisz już iść - powiedziała szorstko, podając mu malutki słoiczek z białymi kryształkami.


- Dziękuję - odburknął, chwytając słoiczek. Plan nie poszedł po jego myśli. Kompletnie. - Jestem Luk i mieszkam naprzeciwko.


To była ostatnia szansa.

W oczach dziewczyny dojrzał zawahanie.

- Jestem Julii - mruknęła w końcu, siląc się na uśmiech. - Chcesz kawy? 


"Koniec Retrospekcji"




- Dobra daj mi dwadzieścia minut. - mówię pośpiesznie do słuchawki kierując się ku szafie
- Dziesięć. - licytuje się na co przewracam oczami
- Piętnaście! Jestem kobietą! - dodaje argument
- Osiem!
- Luke, mam dziś urodziny. - przypominam mu
- No dobra jubilatko, masz dwanaście minut i ani sekundy dłużej! - szybko rozłączam się i rzucam telefon na błękitną pościel.
Wyciągam z szafy małą czarną i kieruje się do łazienki. Kurczę w lustrze dostrzegam swoje nadal wilgotne włosy ze swojego wcześniejszego prysznicu. Szybko przeciągam przez głowę koszulkę Harre`go  i składam ją równo w kostce. Jest to jedna z nie wielu rzeczy, które mi po nim pozostały. W ciągam swoją bardzo obcisłą sukienkę przez uda i po chwili jest ubrana. Wpuściłam głośno powietrze, gdy do ręki wzięłam mojego wroga. EYELINER. No kurde czemu każda kobieta go kocha, a ja nienawidzę ? Proste. Ponieważ zanim pomaluje jedną nijaką kreskę na oku mija wieczność. Gdy kończę, tuszuje jeszcze intensywnie rzęsy by uzyskać ładny efekt gęstych rzęs. Po ustach przejeżdżam koralową szminką i mój makijaż jest gotowy. Włosy postanawiam związać w wysokiego kucyka, a żeby nie było to takie pospolite dodaje czarno-białą bandamkę. Patrzę na swoje odbicie w lustrze. Nawet sztuczny uśmiech dziś mi nie wychodzi, więc zmieniam swoją minę na tą bardzo dołującą. Słyszę jak Luk już puka do drzwi. - WEJDŹ! - krzyczę, ubierając swoje czarne "NIKE" za kostkę. 
- Powinnaś zamykać drzwi. - upomniał mnie.
- Wtedy nie mógłbyś wejść. - posyłam mu uśmiech
- A jeśli to by był jakiś złodziej albo gwałciciel ?!
- Jezu Luk! Opanuj się. Będę zamykać już te cholerne drzwi. Okey ? Zadowolony ? A teraz chodź się przytulić! - po moim ostatnim zdaniu na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, a po chwili byłam w jego ramionach. Do moich nozdrzy doszedł zapach jego wody kolońskiej, którą sama wybierałam. 
- Idziemy ? - podrzucił kluczykami od swojego BMWe46, a później zwinnie złapał. 
- Czas na melanż. - uśmiechnęłam się
- Coo?  nie dosłyszałem. Możesz głośniej powtórzyć ? - zachichotałam, a po chwili wydarłam się w niebo głosy: 
- CZAS NA MELANŻ!!!



~*~

Siedzę w ciemnej sali kinowej, a na ekranie rozgrywa się poruszająca akcja.

 Film powiada o dwóch przeciwnych osobach, charakterach.
 Ona- nieśmiała, grająca na fortepianie. Dążąca do swojego celu, by dostać się do Jullianrd... Dziewczyna wygrywa różne konkursy, ale nadal jest tą nieśmiałą, skrytą osobą.
 Do czasu. 
W jej szkole pojawia się pewien tajemniczy chłopak. Zakłada zespół rockowy, jest intrygujący. Wszystkie dziewczyny w szkole się oglądają za tym niegrzecznym chłopakiem, lecz on widzi tylko ją.
 Zaczyna się ich wielka przygoda. 
Pierwsze randki,
 pierwsze pocałunki,
 pierwszy wyjazd na weekend,
 pierwszy raz. 
Są szczęśliwi i pełni miłości. 

Aż do czasu! 

Dziewczyna jedzie razem ze swoją rodziną na kolejny jej konkurs. Wszyscy są szczęśliwi, śpiewają, rozmawiają. Ona się cieszy że za parę godzin będzie mogła z powrotem wtulić się do jego ciepłego ciała.
Lecz wszystko się zmienia gdy: 
Jedno auto,
jedna ciężarówka,
jedne zderzenie,
jeden wypadek.

Auto dachuje. Prawie wszyscy mają szczęście. Prawie. Nie ona. 
Siedemnastolatka trafia do szpital. Okazuje się że wpadła w śpiączkę.
Wszyscy płaczą, nawet on jak ją widzi nie może wytrzymać. 

Siedemnastolatka jest bardzo zdziwiona gdyż wychodzi z swojego ciała. Wszystko widzi, słyszy. Ale nie czuje. Bardzo chcę wrócić, ale nie może.

Mijają miesiące. Nikt jej nie zostawił. 

Wpadam w jeszcze większą histerie gdy widzę jak dziewczyna umiera, a jej rodzina zaczyna grać jedną z jej ulubionych piosenek, pod oknem szpitalnym. A gdzie jest chłopak?

Chłopak jest przy niej trzymając ją za rękę i płacząc prosi ją by została.

Niestety. Umiera. 



W tym filmie widzę siebie i jego. Harre`go. Nie wiem czemu jeszcze płaczę. Czy z powodu filmu, czy jego. Luk patrzy na mnie i gdy chcę już się odezwać wybiegam z sali. Biegnę do łazienki, po czym wlatuje do niej i zamykam się w jednej z kabin. Wyciągam z torebki jego nieśmiertelnik przejeżdżam drżącym palcem po jej chropowatej nawierzchni. Przypominając sobie z jaką łatwością odszedł ode mnie. Jak szukałam go. Wszędzie. Objeździłam każde wojsko. Nie chcieli mi nic powiedzieć, nawet najdrobniejszej informacji. Przykładam łańcuszek do ust lekko go muskając. Nie mogę żyć bez ciebie! Nie daje rady dłużej. Niby jest dobrze, ale z każdym dniem sobie uświadamia że możesz już nie żyć. 
Czekam na dzień kiedy w radiu, telewizji. Gdziekolwiek usłyszę że jednostka specjalna wróciła. Że Harry Styles mnie szuka i nie może żyć beze mnie. KURWA! Tak bardzo Cię potrzebuje.

Nagle drzwi od łazienki damskiej się otwierają, a na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Wiem że ten idiota tu wszedł bo za bardzo się o mnie martwi by mnie zostawić w spokoju.Wycieram mokre policzki od łez i w duchu chwalę się za wodoodporny makijaż.
- Julii ? - woła szeptem. To taka śmieszna sytuacja że zaczynam chichotać. Wychodzę, a po chwili stoję na przeciwko tego zmartwionego chłopaka.
- Przepra.. - przerywam mu wpadając w jego ramiona - Przepraszam, nie wiedziałam że ten film jest o miłości, wiem że ich nienawidzisz. 
- Nic nie szkodzi... Ja je kocham i nienawidzę jednocześnie... - mówię spokojnie, nadal będąc w jego uścisku.
- Bo za każdym razem widzisz go ? - lekko kiwam głową potwierdzając przypuszczenie Luka. Jest moim "bratem" i wie o mnie wszystko. WSZYSTKO. Tak, alkohol otwiera ludzi.
- Chcesz wrócić do domu ? - pyta lekko się uśmiechając
- No co ty, nie po to się dziś ubierałam. 

~*~

Muzyka



Przyszliśmy spóźnieni, impreza już trwała w najlepsze. Pełno pół gołych kobiet i napalonych mężczyzn na parkiecie, tańcząc lub uprawiając seks przez skąpe ubranie. Aromat alkoholu, papierosów i pożądania razem wzięta doszedł do mojego nosa. Dlatego ten klub nazywa się "Aromat". Spojrzałam na Luka, który przybrał postawę groźnego i ważnego,z arogancko obojętną miną mijał szmer podniecanych jego przybyciem kobiet. 
Siedliśmy przy barze zawsze w tym samym miejscu plecami do sali i mój przyjaciel zamówił na początek kolejkę czystej, po czym zdecydowanym ruchem wlałam sobie do ust trunek. Coś mi się wydaj że jutro nieźle będę tego żałować. Pomyślałam za nim kieliszek po raz osiemnasty dotknął się z moimi ustami. Miało ich być aż dwadzieścia. DAM RADE.
Po chwili wypiłam wszystkie, do Luka zagadała ładna mała blondyneczka. Widać że chciał ją zaliczyć więc odeszłam od pary kierując się na środek parkietu. Lekko zaczęłam kołysać biodrami w rytm energicznej muzyki. Co chwile się chichotałam, gdyż nieźle mi się kręciło w głowie. Zamknęłam oczy rozkoszując się swoją chwilą. Otworzyłam je, a moje serce się zatrzymało. Na przeciwko mnie z pożądaniem wpatrywał się we własnej osobie.... Harry. Zamknęłam ponownie oczy i jeśli tym razem będzie tam papa Smerf to poproszę Luka by mnie zawiózł na leczenie. Poczułam dotyk. Ten sam dotyk. Otworzyłam szybko oczy i gwałtownie się odwróciłam, Harry przeciskał się pomiędzy parami, a ja rzuciłam się w bieg za miłością mojego życia. Doszedł do drzwi i zdecydowanym ruchem je otworzył. W końcu sama stanęłam oko w oko z drzwiami. Myśląc co zrobić, co powiedzieć mu. Bez zastanowienia je otworzyłam, a chłód ogarnął moje ciało. W końcu jest jesień, a ja jestem w małej czarnej bez żakietu. 
Rozglądałam się gorączkowo  w poszukiwaniu jego loków. Zero, nic. 
- Przepraszam, przed chwilą wyszedł tędy wysoki brunet, brązowa burza włosy i zielona oczy. Nie wie pan w którą stronę poszedł ? - zapytałam się zbyt przypakowanego ochroniarza
- Przykro mi dziewczyno ale nikt tu stąd od jakiegoś kwadrans nie wychodził
- Nie możliwe przecież szłam za nim. - gościu już się nie odezwał, a ja zdawałam sobie że zaczynam wariować. Czy to była naprawdę moja wyobraźnia? Przecież go poczułam, dotknął mnie, a raczej przejechał ręką po mojej.

Weszłam z powrotem do zadymionego klubu i tym razem naprawdę mocno zaszalałam. Doprawiłam się jeszcze drinkami i piwami, a konsekwencją było wylądowanie na barze i tańczenie.

__________________________________________________________
No witam :)
No to pierwszy rozdział już za nami. Oceńcie go w komentarzach. Nie mam pojęcia czy  jest długi i wciągający. Napiszcie na dole o wszystkim co wam się nie podoba i trzeba zmienić :)


Dziękuje że jesteście ! Rory ♥



+ Zapraszam na blog mojej czytelniczki, który jest bardzo dobry. Niech w końcu uwierzy w siebie bo jest lepszy niż mój :)
Tu kliknij by wejść na bloga. 




NO DO ZOBACZENIA W ROZDZIALE 2. :)
ZAPRASZAM WAD NA ASK`A GDZIE BĘDĘ ODPOWIADAĆ NA WASZE PYTANIA : http://ask.fm/rory_styles