2014/05/24

Prolog

Ta nieobec­ność z każdym dniem sta­wała się uciążliw­sza. Mi­jał dzień po dniu. Tydzień po ty­god­niu. Miesiąc po miesiąc. A brak od­czu­wal­ny był co­raz częściej, co­raz moc­niej. Życie po­woli tra­ciło sens. A świat? Ta og­romna przes­trzeń zaj­mo­wana przez człowieka nie przejęła się ich śmier­cią. Żyła nor­malnie. Jak gdy­by umiera­nie było nieunik­nioną ko­leją rzeczy.Nag­le mie­szka­nie stało się za duże. Świat za og­romny. I sa­mot­ność, zbyt blis­ka. 

Miałam przecież tylko jedno marzenie. Um­rzeć szczęśli­we w sta­rości. Dziś kończyłam 19 lat. Mogłam się pod­dać. Tak wiele mnie spot­kało. Moja śmierć byłaby uza­sad­niona. Ktoś z pew­nością zapłakałby za moim lo­sem. Jed­nak żyłam. Żyłam z og­romną raną. Pus­tką. Roz­paczą. 
I z niezłomną wiarą, że coś mnie jeszcze cze­ka. Że moje cier­pienie nie będzie da­rem­ne. Bo w końcu spot­kam swoich blis­kich. 

Kiedyś. 

Przechadzam się po moim mieście. Idę po wo­li, nikt na mnie nie cze­ka, do nikąd nie zmie­rzam. Po­woli sta­wiam kro­ki, je­den za dru­gim, równo, przed siebie. Jest słoneczny dzień, tak rzad­ki tej je­sieni. Otacza mnie mgła, czuję ma­gię te­go dnia. W uszach oczy­wiście mam słuchaw­ki, z których mu­zyka do­ciera do mo­jego mózgu, wpra­wiając go w swois­ty trans. Sku­piam się na niej, na słowach, na in­stru­men­tach. Piosen­ki się zmieniają, pra­wa no­ga, le­wa no­ga, pra­wa, le­wa… Roz­glądam się dookoła.

Pier­wszą rzeczą, która przy­kuwa mój wzrok jest pa­ra siedząca na ław­ce w par­ku. Zas­ta­nawiam się, czy są za­kocha­ni, czy im się uda, czy nie omi­nie ich szczęście. Widzę, że chłopak chciałby złapać dziew­czynę za rękę, je­go dłoń za­wisa w po­wiet­rzu w pół dro­gi. Jed­nak za­nim ona co­kol­wiek zauważa, co­fa się i je­go dłoń z pow­ro­tem lądu­je w kie­sze­ni kur­tki. Pat­rzę na nią. Mi­mo, że znaj­duję się parę metrów od nich, widzę w jej oczach błysk, gdy na niego pat­rzy. Ni­by przez przy­padek przy­suwa się do niego, po chwi­li siedzą na ław­ce niemal złącze­ni ra­miona­mi. W końcu chłopak mnie zauważa, uśmie­cha się. Od­wza­jem­niam uśmiech i lek­kim ski­nieniem głowy daję mu znak. On wy­ciąga dłoń z kie­sze­ni i łapie dziew­czynę za rękę. Na jej us­tach po­jawia się pro­mien­ny uśmiech. Pat­rzę na nich os­tatni raz, za­nim pójdę da­lej przed siebie – całują się. De­likat­nie, nieśmiało, pier­wszy raz, a dookoła nich sy­pie się deszcz po­marańczo­wych liści. Od­wra­cam wzrok. Znów sta­wiam po­woli sto­py i zmie­rzam w in­nym kierun­ku. 

Po­tem widzę star­sze­go mężczyznę, a właści­wie dziad­ka. Wychodzi z kwiaciar­ni z pięknym bu­kietem kwiatów. Czer­wo­ne róże. Jest nis­ki i kruchy, jed­nak bi­je od niego ja­kaś siła, która spra­wia, że czuję do niego sza­cunek. Ma na so­bie czar­ne spod­nie od gar­ni­turu i kur­tkę prze­ciw­deszczową. Zas­ta­nawiam się, dokąd idzie, dla ko­go ma te kwiaty, czy ma ko­goś, z kim może wie­czo­rem po­roz­ma­wiać i na­pić się her­ba­ty. Po­woli się ode mnie od­da­la. Pos­ta­nawiam za nim pójść. Ze zdzi­wieniem orien­tuję się, że zmie­rza­my w kierun­ku cmen­tarza. Co ja­kiś czas mężczyz­na zat­rzy­muje się, by od­począć i złapać od­dech. Widzę jak łap­czy­wie wciąga po­wiet­rze i na chwi­le zat­rzy­muje je w płucach, by po chwi­li wy­puścić je z ust białą strużką dy­mu. Po czym kon­ty­nuuje swoją wędrówkę, ścis­kając w dłoni bu­kiet, tak, aby go nie uszkodzić.
Dochodzi do bra­my cmen­tarnej. Cze­kam, aż znik­nie między gro­bami, chcę dać mu trochę cza­su dla siebie. Przechodzę przez fur­tkę, przechadzam się alej­ka­mi, czy­tając naz­wiska na nag­robkach jed­nocześnie szu­kając sta­rego mężczyz­ny. Ty­le zna­jomych naz­wisk, rożne da­ty, w pa­mięci ob­liczam, ile kto miał lat, gdy je­go życie do­biegło końca. Zauważam go. Sie­dzi na ławeczce kil­ka grobów da­lej. Jest pochy­lony, chy­ba płacze. Róże leżą na pięknym pom­ni­ku przed nim. Bez wa­zonu, bez wo­dy. Sam bu­kiet. Widzę jak wy­ciąga rękę i kładzie ją na zim­nej płycie, chwilę ją tam trzy­ma, po­tem pod­no­si ją do twarzy i wy­ciera coś spod oka. Wsta­je i od­chodzi po­wol­nym kro­kiem, od­pro­wadzam go wzro­kiem. Pod­chodzę do nag­robka, na którym leżą róże. Czy­tam wyg­ra­wero­wany na­pis. I już wszys­tko ro­zumiem. Ona miała urodzi­ny, z dat wy­nika, że pier­wsze bez niego.
Od­wra­cam się, zos­ta­wiam ją tam samą z in­ny­mi dusza­mi, które kiedyś będą także moimi sąsiada­mi. Moją głowę roz­sadza mu­zyka i mądrość słów. Wra­cam do mias­ta drogą przez las. Wiewiórki biegają od drze­wa do drze­wa, przez gałęzie prześwi­tują pro­mienie słońca. Czuję cha­rak­te­rys­tyczny za­pach mchu i wil­gotnej ziemi. 
Przechodzę obok pla­cu za­baw. Mi­mo nis­kiej tem­pe­ratu­ry dwo­je dzieci ba­wi się w zim­nym pias­ku. Na huśtaw­ce sie­dzi mała dziew­czy­na w fiole­towej su­kien­ce i czer­wo­nej kur­teczce. Na głowie ma dwa blond ku­cyki. Uśmie­cha się, po­kazując bra­ki w uzębieniu. Na sam wi­dok jej twarzy, mo­je us­ta uśmie­chają się. Obok huśtaw­ki stoi ład­na ko­bieta. Chy­ba jej ma­ma. Gdy huśtaw­ka zwal­nia, po­pycha ją, by wzbi­jała się na bez­pie­czną wy­sokość. Też się uśmie­cha. Mi­mo kil­ku drob­nych zmar­szczek jest piękna. Tak nap­rawdę ko­bieco piękna, zaz­droszczę jej przez chwilę. Kil­ka metrów przed huśtającą się dziew­czynką widzę młode­go mężczyznę ub­ra­nego na czar­no. Trzy­ma w rękach apa­rat, jed­nak nie ro­bi zdjęcia. Pat­rzy na swoją córkę i żonę. Widzę w je­go oczach dumę, miłość i wzrusze­nie. Wygląda jak posąg, gdy tak stoi bez ruchu i wpat­ruję się w małą dziew­czynkę. Do­myślam się, że chciał uwie­cznić piękno tej chwi­li, lecz za­nim pod­niósł apa­rat na od­po­wied­nią wy­sokość, zdzi­wiło go, że można ko­goś kochać tak moc­no. Za­pom­niał o apa­racie, za­pom­niał o pla­cu za­baw, o in­nych ludziach. W tych kil­ku mi­nutach ważna była dla niego tyl­ko ta chwi­la. Spos­trze­ga mnie, uśmie­cha się. Ro­bię to sa­mo. Pod­no­si apa­rat i w końcu pstry­ka zdjęcie. Wiem, że mnie także zmieścił w kad­rze. 

Ro­bi się ciem­no, no­gi mi drętwieją. Wra­cam do do­mu, ot­wieram drzwi. Zdej­mu­je bu­ty, wy­ciągam słuchaw­ki. Ciem­no, cicho, pus­to, zim­no. Po­woli do­ciera do mnie, że prze­cież nikt na mnie nie cze­ka.



6 komentarzy:

  1. Oj czeka , czeka tylko tego nie wiesz . Prolag wspaniły !! Jak ty sie wg wyrobiłaś z tym w jeden dzień . Czapki i perułgi z głów :** Czekam na nastepny z niecierpliwością <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. boski aaaaaaaaa to jest piękne rycze

    OdpowiedzUsuń
  4. Prolog jest świetny i już się nie mogę doczekać tego sezonu. Czekam na rozdział ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże.
    Dziękuje :)
    Czeka na nią...

    OdpowiedzUsuń